ODWIEDZAJĄ MNIE...

wtorek, 2 października 2012

DIOR, PURE POISON

Na trucizny Diora chorowałam bardzo długo, ale zawsze było mi z nimi jakoś nie po drodze, bo gdy już skłaniałam się do zakupu, jakiś inny zapach powodował mocniejsze bicie serca. Pominę już fakt, że wybierając się do perfumerii chcąc nabyć truciznę, miałam plan na Hypnotic a nie Pure :). Zaczęłam testy czerwona trucizna na moim nadgarstku pachniała...mhmmm...trupio-makabrycznie - fatalnie, nabawiłam się tylko migreny :/ Kolejna wizyta i kolejny test tym razem Pure - i to był strzał w dziesiątkę, mąż się spisał perfumy kupił mi na urodziny ;). Teraz trochę więcej o zapachu. Ja na sobie zdecydowanie od samego początku to samego końca czuję jaśmin, tony jaśminu - ciepłego, sexownego i bardzo mocno otulającego. Sam zapach sprawia wrażenie, miękkiego, otulającego i bardzo eleganckiego szala, który ciągnie się za właścicielką, która zdecydowanie wie czego w życiu chce. Moim zdaniem ta trucizna jest z całej diorowej serii najpiękniejsza, najbardziej 'skórzasta' i jednocześnie mająca najdłuższy 'ogon'. Otoczenie reaguje na nie bardzo przyjemnie choć trzeba pamiętać o umiarze w stosowaniu, dwa 'psiki' zdecydowanie wystarczą i zostaną z nami przez cały dzień - choć ja preferuję chmurkę, wtedy włosy pachną najmocniej. Spotkałam się również ze stwierdzeniem, że ta trucizna pachnie 'męsko', nie mam zielonego pojęcia kto mógłby wyczuć w nich coś męskiego :/ moim zdaniem jest to chyba najbardziej kobiecy zapach jaki stworzył Dior. 
Jeszcze słówko o butelce, moim zdaniem z Diorowych trucizn ta butelka jest również najładniejsza - taka 'czysta' właśnie. Komu polecam? Pewnej siebie kobiecie, która wie czego chce. 



Nuty zapachowe:
  • Nuty głowybergamotka, jaśmin, słodka pomarańcza
  • Nuty serca kwiat pomarańczy, gardenia
  • Nuty bazy drzewo sandałowe, biała ambra